Korzystając z pięknej, prawie letniej, pogody pojechaliśmy do Doliny Będkowskiej niestety chyba pół Krakowa wpadło na ten sam pomysł, tłumy spacerowiczów i hałas strasznie uprzykrzyły nam spacer tą uroczą (choć częściowo wyasfaltowaną) Dolinką Krakowską
Chwilę spokoju mieliśmy na odcinku żółtego szlaku, który spod OSP w Będkowicach, sprowadził nas w kilkanaście minut na dno doliny. Wygodna ścieżka biegnąca dnem wąwozu doprowadziła nas do potężnej skalnej Bramy Będkowskiej, przeskoczyliśmy potok Będkówka i wkroczyliśmy do królestwa haosu panującego na niebieskim szlaku (żółty szlak po kilkuset metrach odbił w stronę Szklar).
Przez Dolinę Będkowską prowadzi asfaltowa droga, dolinka świetnie nadaje się więc na spacer z wózkiem, niestety ilość samochodów na drodze (mimo zakazu wjazdu) jest ogromna i ciągle trzeba uważać, żeby się pod samochód nie władować.
Samochody, rowery i tłumy pieszych...z każdym krokiem było tylko gorzej, a już w pobliżu Brandysówki i pola namiotowego pod Sokolicą (najwyższa ściana wspinaczkowa na Jurze) była masakra. Już nie raz byliśmy w tym miejscu, ale czegoś takiego jeszcze nie widzieliśmy! Musieliśmy przeciskać się między ludźmi i zaparkowanymi na poboczu samochodami. Z żalem porzuciliśmy pomysł, żeby w spokoju posiedzieć w Brandysówce, napić się kawy...ani spokoju nie było, ani miejsca Ciekawe jak takie najazdy znoszą mieszkańcy doliny...
Ruszyliśmy dalej, w stronę wodospadu Szum. Największy wodospad na Jurze Krakowsko - Częstochowskiej również przeżywał oblężenie, ale jakimś cudem udało nam się zrobić całkiem fajne zdjęcie, w dodatku bez ludzi
W pobliżu wodospadu znajdują się ciekawe formacje skalne, wśród nich najbardziej charakterystyczna Iglica i ta, której nazwa zawsze powoduje śmiech, Dupa Słonia (tu ludzi było prawie tyle samo, co pod Sokolicą), obie oblegane przez wspinaczy.
Zbocza doliny usiane wapiennymi skałkami i różnokolorowym kwieciem prezentują się bardzo ładnie, niestety coraz bardziej gęsta zabudowa psuje efekt. Wędrówka zatłoczoną dolinką skończyła się po jakiś 2 kilometrach, ale to nie był jeszcze koniec doliny (dolinka ciągnie się aż do Jaskini Nietoperzowej), po prostu skończył się asfalt i skończyły się tłumy
Dalej już było cicho i spokojnie. Minęliśmy źródło Będkówki, położone w środkowej części doliny, przeszliśmy jeszcze kawałek i postanowiliśmy opuścić dolinkę...
Zielony szlak wyprowadził nas do Będkowic.
Do auta wracaliśmy wzdłuż ul.Browar, prowadzącej wśród łąk, pól i domostw. Dłuższą chwilę spędziliśmy na punkcie widokowo - biwakowym przy ul. Widokowej, wylegując się na kocyku i zachwycając widokami. Naprawdę warto tam skręcić, przy dobrej widoczności podziwiać można stamtąd Beskidy i Tatry. Tym razem słabo było widać jedynie zarys gór, ale Dolina Będkowska z góry prezentowała się jak zawsze pięknie
0 komentarze:
Prześlij komentarz