Od rana na zmianę mżyło, padało albo lało...
Nie mogliśmy jednak usiedzieć na miejscu i wybraliśmy się na spacer do Doliny Małej Łąki. Z "naszego" domku, na Krzeptówkach, do wejścia do doliny mieliśmy rzut beretem, w razie załamania pogody mogliśmy zarządzić szybki odwrót.
Dolna część doliny porośnięta jest lasem, przez prawie godzinę widoków nie ma więc żadnych. Idzie się żółtym szlakiem, wygodną ścieżką, pokonując niewielką różnicę wysokości, nuda
Naszym zdaniem, po remoncie szlaku i częściowej wycince drzew, dolinka straciła swój urok, warto się jednak przemęczyć, na Wielkiej Polanie Małołąckiej (1164 m n.p.m) czeka nagroda! Dolina Małej Łąki jest najmniejszą walną doliną w polskich Tatrach (dochodzi do głównej grani Tatr), widok potężnych szczytów zawsze robi wrażenie Pogoda postanowiła miło nas zaskoczyć, na chwilkę wyszło słonko, wiatr przegonił chmury i góry udało się zobaczyć w całej okazałości (no prawie ).
Tu w zasadzie moglibyśmy zakończyć wycieczkę i wrócić na Krzeptówki, ale gdzie tam Na Giewont co prawda wybrać się nie mogliśmy (choć z Wielkiej Polany Małołąckiej prowadzi na niego szlak), ale na Przysłop Miętusi (1189 m n.p.m.) jak najbardziej. Wąską kamienistą ścieżką pokrytą lodem, raz w dół, raz pod górkę, w kilkanaście minut, czarnym szlakiem, dotarliśmy na kolejną widokową polanę. Tam już pogoda nie była dla nas łaskawa Wiatr prawie nas przewracał, deszcz zacinał po oczach (i po obiektywie), ledwo udało nam się wypatrzeć jedynego krokusika na całej polanie, sezon na krokusy w Tatrach dopiero się wtedy zaczynał.
Z Przysłopu Miętusiego ewakuowaliśmy się najszybszą możliwą drogą, czerwonym szlakiem przez Staników Żleb (najpierw trochę pod górkę i dość widokowo, później już tylko z górki i bez widoków). Po godzinie staliśmy u wylotu tej niewielkiej dolinki, na Drodze pod Reglami, którą wróciliśmy na Krzeptówki, mijając po drodze fioletową krokusową polankę
Posty
0 komentarze:
Prześlij komentarz