Home » , , » Błatnia na zimowo, 04.02.2018

Błatnia na zimowo, 04.02.2018


Śnieg sypał, sypał i sypał Wszystko było białe, drogi też. Przez chwilę zastanawialiśmy się czy w ogóle wyjedziemy z parkingu i dojedziemy do Brennej (województwo śląskie, powiat cieszyński, gmina Brenna), gdzie pod Urzędem Gminy umówieni byliśmy z drużyną Marcina...
Udało się! 😃 Drużyna dojechała na czas, my chwilę później też byliśmy na miejscu i razem mogliśmy ruszyć na naszą krótką (4,5 km w jedną stronę), ale prawdziwie zimową wyprawę. Swoje kroki skierowaliśmy na czarny szlak, który początkowo biegnie drogą, między zabudowaniami (ul.Jastrzębiec), a dalej już ścieżką przez las i mniej więcej po pół godziny łączy się z zielonym szlakiem, który to prowadzi do schroniska na Błatniej.



Tak się rozpędziliśmy, że przegapiliśmy miejsce, gdzie mieliśmy skręcić, poszliśmy prosto pod górę i co za tym idzie do łączenia szlaków nie doszliśmy...ale kto by się tym przejmował 😉 Brnęliśmy w głębokim śniegu dalej, aż w końcu do tego zielonego szlaku dobrnęliśmy.




Cała droga wyglądała podobnie - szliśmy przez las, cały czas lekko pod górę, sypiący non stop śnieg i gęsta mgła ograniczały widoki, nawet w miejscach gdzie powinno być coś widać, nie widać było nic.




Po dwugodzinnym podejściu szczyt Cisowa Wielka (877 m n.p.m) był nasz! a ze szczytu widoki takie, jak przez całą drogę, a może nawet lepsze 😜



Z Cisowej do schroniska na Błatniej (917 m n.p.m) niecałe pół godziny drogi...gdybyśmy nie wiedzieli, gdzie stoi schronisko to pewnie byśmy je przegapili, taka była widoczność.



W schronisku ciepła kawa, herbata, coś do jedzenia, chwila odpoczynku i nie, nie, nie, jeszcze nie powrót, najpierw wejście na szczyt Błatniej (żółtym szlakiem w kierunku Stołowa) i szaleństwo na śniegu! Pogoda się poprawiła, trzeba było to wykorzystać.











Nadszedł czas powrotu, na szczęście nie oznaczało to końca dobrej zabawy! 😀 Szaleństwa na śniegu i zjazdy można było kontynuować prawie do samego parkingu, w dodatku po ciemku (ciemność dopadła nas gdzieś w połowie drogi), tak jak lubimy najbardziej 😀



Wracaliśmy tą samą drogą, ale tym razem już trzymaliśmy się szlaku (najpierw zielony, a od łączenia szlaków do Brennej czarny). Zeszliśmy szybciutko, w niecałe 1,5 godziny. Na koniec były jeszcze dodatkowe "atrakcje", jedno z aut odmówiło posłuszeństwa i z Brennej wyjechaliśmy ze sporym opóźnieniem...

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Top